My z Marymontu

Ryszard Lisowacki napisał niegdyś wspaniałą historię na część powojennej Warszawy pod tytułem "My z Marymontu". Opowiadała ona o perypetiach garstki dzieciaków z ówczesnych terenów marymonckiej warszawy, które musiały stawić czoła nadchodzącej wojnie. Wszyscy wtedy obawiali się najazdu Niemców na Polskę, jednak starano się nie ulegać panice. Nadzieje na pokonanie najeźdźców rosły z każdym dniem, jednam im bliżej front wojenny był Warszawy, tym bardziej nastroje były coraz bardziej napięte. I pewnego dnia stało się - do Warszawy wjechały całe armie niemieckich żołnierzy, którzy od razu rozpoczęli ściganie mieszkańców Warszawy. Nikt tego nie wiedział, ale od początku Warszawa była przeznaczona do gruntownej zmiany - Hitler zaplanował wybudowanie tam wielkiego ośrodka, w którym zasłużeni oficerowie mogliby żyć. Jednak plan ten wymagał o wielu więcej czasu na wykonanie, niż się wydawało. Dzieciakom bardzo nie odpowiadało, jak bardzo ich rodzice muszą starać się nie złapać w ręce niemieckich gestapowców, dlatego potajemnie przed wszystkimi postanowili utworzyć cichą partyzantkę. Ich plany sabotowania niemieckich sił miały oczywiście bardzo małą skalę, ale i tak byli dumni z tego, że robią cokolwiek, by utrudnić Niemcom życie. Dla przykładu jeden z nich wsypał do baku oficerskiego samochodu piach, uniemożliwiając jego dalsze poruszanie. Potem u jednego z folksdojczów wybili szybę w zakładzie fryzjerskim. Ale ciągle było im mało. Im bardziej Niemcy zachowywali się agresywnie wobec niewinnych cywili, tym bardziej dzieciaki chciały zająć się konspiracją. I pewnego dnia udało im się - trafili na prawdziwego konspiratora, który tworzył potajemnie w domu ulotki wzywające do tworzenia podziemnego państwa polskiego, które w odpowiedniej chwili uderzy. I nadszedł dzień, najpierw w getcie żydowskim, który zapowiadał coś większego. W końcu generał kierujący rosnącą w siłę partyzantką nadał rozkaz ataku. I zaczęła się wojna. Powstanie warszawskie było bardzo krwawe i raczej niewielu ludzi nie miało wątpliwości odnośnie jej wyniku. To znaczy każdy prawie wiedział, że powstanie ma tylko symboliczne znaczenie, podobnie jak powstanie żydowskie w odseparowanym od innych dzielnic getcie. Jednak zaraz po powstaniu front Armii Czerwonej wypędził Niemców z ich miasta, a potem kraju, a oni poza szybszym dorastaniem przeżyli najcięższe chwile w swoim krótszym życiu, które połączyły ich na zawsze łańcuchem przyjaźni.