Rodzina, z punktu widzenia kościoła

Nigdy nie wiadomo, kiedy amorek trafi nas swoją strzałą, i zakochamy się. Wspólnie, we dwoje planujemy swoje życie, marzymy o dzieciach w bliskiej lub dalekiej przyszłości. Idziemy do księdza, dajemy na zapowiedzi, ustalamy datę ślubu, choć coraz częściej zdarza się, że zarówno młodzi, jak i starsi żyją ze sobą bez ślubu. Wspólne życie przez jakiś czas, przychodzi na świat dziecko, trochę je odchowamy, a później jeśli mamy na to ochotę, to dopiero się pobieramy. Dla Kościoła jest to zgoła kary godne, aby żyć bez ślubu i na dodatek mieć dzieci. Rodzina, owszem, ale raczej w legalnym związku. Kościół patrzy na te sprawy, nieprzychylnym okiem. Księża nie chcą chrzcić dzieci w kościele, jeśli ich rodzice nie mają ślubu kościelnego, a także nie dopuszczają owych dzieci do komunii świętej. No ale przepraszam, co dzieci temu winne, że ich rodzice się nie pobrali. Ważne jest, że dla rodziców liczy się rodzina, jej dobro, a przede wszystkim dobro ich wspólnych dzieci. Kościół ma bowiem dużo do powiedzenia w sprawie rodzin katolickich, tylko dlaczego nic nie robi, aby małżeństwa się nie rozpadały. W obecnych czasach, słyszy się bowiem o coraz częstszych rozwodach, które stały się wręcz nagminne. Gdzie nie pójdziesz, tam rozwódka z jednym lub kilkorgiem dzieci, bądź też rozwodnik z nową partnerką. Gdzie tu pomoc Kościoła, aby pomóc rodzinom skłóconym, w pogodzeniu się. Nie ma! Księżą nie wtrącają się do waśni rodzinnych. Bo przecież muszą się oni pogodzić sami. Niejedna matka, żona, była z pewnością u księdza prosić o pomoc, aby ten porozmawiał z jej mężem(np. pijakiem), i nic w tej sprawie nie uzyskała. Często słyszy się, że „ przykro nam ale nic nie możemy zrobić”. Ale tak być nie powinno. Skoro mamy brać śluby w Kościołach, to niech księża pomagają, a nie tylko dużo mówią i nic poza tym. Rodzina ma być ponad wszystko, więc pomagajmy tym rodzinom, nie tylko samymi kazaniami lecz również i czynami. Niejedna współczesna rozbita rodzina potrzebuje nie tylko duchowego i moralnego wsparcia, ale przede wszystkim, rozmów i wsparcia materialnego ze strony również i Kościoła. Życie bowiem niesie ze sobą nie tylko radość, jak głoszą w kościołach lecz również wiele niepowodzeń,(brak pracy. środków na życie i utrzymanie dzieci), chorób i smutków. Jak żyć, kiedy wszystko niekiedy wali nam się na głowy. Samo wysłuchanie kazań nie zawsze wystarczy niejednej zrozpaczonej matce, czy też żonie, którą na przykład mąż zostawił i odszedł do innej kobiety. Kościół, tak na dobrą sprawę nie robi nic w tym kierunku, aby wesprzeć, a wręcz przeciwnie domaga się, aby dzieci szły do komunii razem ze swoimi rodzicami. No, a co ma zrobić matka, która żyje z mężczyzną rozwiedzionym, i to właśnie ich wspólne dziecko ma iść do komunii. Kościół nie pochwala takich związków. A jak się czuje dziecko z takiej rodziny, którego ksiądz nie chce dopuścić do komunii. Nad tym księża w ogóle się nie zastanawiają, czy co? Jak tak można postępować? Widać im można!